Jak ujarzmić MOTURA
Jest zima (stwierdzenie równie błyskotliwe jak “Zaraz będzie ciemno!”). Motury zaparkowane w zimowniach, albo wywiezione do rodziców. Branża przeżywa sezon martwy. Sklepy robią wyprzedaże, bo hajs sie musi zgadzać – a nie chce, a warsztaty leniwie dłubią jeden motocykl na tydzień. A czteryslidery mają to gdzieś i dziś będziemy mówić o jeździe moturem.
Chcielibyśmy podnieść pewien temat i go częściowo przeanalizować. Częściowo, bo temat jest bardzo rozległy i wątpimy czy da się go wyczerpać w skończonym czasie. Niemniej chcielibyśmy przedstawić nasze subiektywne spojrzenie na technikę i umiejętności jazdy, ich doskonalenie oraz motocykl i jego wpływ na nasze bezpieczeństwo.
Ale od początku. Po co jeździ się moturami? A no bo:
– są szybkie
– fajnie wyglądają
– stały się modne
– dziewczyny na nie lecą
– da się nimi sprawnie przemieszczać
– można robić spoko wycieczki
Tak się składa, że większość z powyższych niestety implikuje konieczność posiadania pewnych niebanalnych umiejętności. Jazda motocyklem jest bajecznie prosta, ale w teorii. Posadzenie laika na motocyklu powiedzenie: tu masz gaz, hamulec – jedź, niestety nie działa (choć mój instruktor nauki jazdy o tym nie wiedział i tak właśnie wyglądał mój kurs)
Często widzi się na mieście motocyklistów, którzy ewidentnie stresują się sytuacją w której się znaleźli. Zupełnie jakby ktoś zamiast na karnego jeżyka, usadził ich na karnym moturze i powiedział “jedź”. Są niepewni, spięci. Ich działania są nieintuicyjne i nieautomatyczne. Nie czują motocykla, boją się o utratę równowagi przez co drepczą i chwieją się.
Jazda motocyklem to taki trochę sport. Jak jeździectwo (o którym nie mam bladego pojęcia, ale na pewno jeździectwo to sport). W obu przypadkach nie wystarczy mieć konia żeby być gotowym do jazdy.
No dobra, dobra. Ale przecież nikt się nie spina tak nad umiejętnościami jazdy samochodem, a one wielu kierowcom również by się przydały. Przecież tyle wypadków i w ogóle. Niby tak, ale: strefa zgniotu, kurtyny powietrzne, poduszki, pasy. Te elementy odróżniają motocykl od samochodu.
Powróćmy jednak do koni. Bo mam kolejną analogię – do bryczki. Samochód to bryczka. Narzędzie. Wio, na zad, prrr i już każdy umie jeździć. A motocykl to jeździectwo…
Motocykl ma być przedłużeniem nas (nie, nie naszym), mamy się z nim rozumieć, rozumieć fizykę nim rządzącą, posługiwać się jak…widelcem – automatycznie i bez zastanowienia.
Jak w Avatarze, gdzie stykali się z tymi końmi (czy tam smokami?) swoimi warkoczami, nagle rozumieli się z nimi i mogli na nich latać.
Dość wynurzeń – konkrety! Do sprawnego i bezpiecznego poruszania się motocyklem konieczne są 3 następujące elementy (pewnie więcej, ale ja naliczyłem 3):
1. Sprawność psychiczna
2. Sprawność fizyczna
3. Sprawny motocykl
Pozdrawiam Tomasz 🙂
PS: W kolejnych postach dowiecie się więcej! 🙂